Minął już miesiąc od czasu zakończenia OFA Jura 2017.
Jedna z cięższych edycji naszego autorskiego szkolenia outdoorowego, tradycyjnie już, odbywała się w pięknych okolicznościach przyrody Rzędkowic w woj. Śląskim. Głównym partnerem tegorocznego szkolenia była firma Helikon-tex. Zapraszamy na stronę helikon-tex.com
Jak było? Mokro i intensywnie. Te dwa słowa są doskonałym podsumowaniem. Było też niebezpiecznie, ale o tym za chwilę.
Możecie rzucić okiem na zdjęcia i film, które dadzą Wam posmak „Jury”. Jeśli chcecie dostać pełny, kilkudaniowy posiłek to śledźcie naszą stronę (ofa.medaid.pl) i funpage w poszukiwaniu zapisów na OFA Przygoda 2018.
A teraz do rzeczy.
Standardowo zaczęliśmy w czwartek. Cała „ofowa” kadra zameldowała się 5 października na „patelni”.
Prognoza pogody nie sprzyjała, ale to w końcu outdoor. Nie straszne nam wiatr i deszcz.
Plan był prosty: rozbijanie obozu, sali wykładowej, wybór miejsca na ognisko, relaks po wszystkim.
Poza zaplanowanym relaksem udało się wszystko… przynajmniej na chwilę.
Orkan Ksawery pokrzyżował nam plany zdmuchując z powierzchni nasze namioty. Niestety z 4 osobami w środku. Szczęśliwie obyło się bez większych zniszczeń, natomiast nie obyło się bez ofiar w ludziach. Stłuczone żebra i krwawienie z nosa to cena za lekceważenie sił natury. Dzisiaj śmiejemy się z tej sytuacji, ale uwierzcie mi, że nie było nam do śmiechu gdy Tomek rozpędzony wiatrem dosłownie wylądował na Monice, prawie łamiąc jej nos.

Piątek. Spotkanie z Uczestnikami.
O godzinie 1200 dopełniliśmy formalności na parkingu pod Hotelem Skalnym.
Kilka słów o bezpieczeństwie i w drogę. Ostatnie poprawki oporządzenia i byliśmy gotowi do
3-godzinnego trekkingu.
W tym czasie, dzięki Łukaszowi, Uczestnicy poznali alternatywne metody rozpalania ognisk i posłuchali trochę o zielonej kuchni. Też tak lubicie ten element szkolenia? Ja mógłbym słuchać Łukasza godzinami 🙂
Pod dotarciu na „patelnię” od razu zaczęliśmy z wysokiego C. Na naszych ratowników czekali poszkodowani wspinacze. Szybkie planowanie, decyzje i szczęśliwie udało się zabezpieczyć poszkodowanych.
Dzień szkoleniowy zakończyliśmy po północy. Co można robić przez tyle godzin na kursie pierwszej pomocy? Zajęcia, pozoracje, pozoracje, pozoracje, zajęcia… Było intensywnie, bez zbędnych przerw, bez nudnej sali wykładowej. Bez garniturów, krzeseł…

Sobota. Cały dzień przed nami. I cała noc…
Zaczęliśmy po śniadaniu. Skończyliśmy prawie przed kolejnym śniadaniem.
Mimo całkiem przyjemnej pogody drugi dzień OFA Jura okazał się bardzo ciężki.
Od samego rana do późnej nocy walczyliśmy z przeciwnościami losu. Była krew, wybuchy, nieudolni wspinacze :), zagubieni w lesie. Było o psychologii, działaniu w stresie (już odzyskałem głos).
To jak się czuliśmy po zakończeniu zajęć doskonale było widać przy ognisku. Było… cicho, sennie, każdy chyba marzył już o ciepłym domowym łóżku i prysznicu.
Pogoda znowu nas zaskoczyła i po godz. 2200 musieliśmy przenieść obóz w bezpieczniejsze miejsce. Halo! Uczestnicy. Przyznajcie się – uwierzyliście 🙂

Niedziela. Igły, skalpele.
Na ostatni dzień szkolenia zostawiliśmy nietypowe zajęcia.
Było o wkłuciach, było szycie ran, był wstrząs anafilaktyczny.
I było to lubimy najbardziej. Przybijanie „piątek”, uściski, obietnice powrotu na OFA – czyli rozdanie certyfikatów ukończenia naszego ulubionego szkolenia.

Gorąco zapraszamy do obejrzenia relacji filmowej!

Do kolejnego OFA jeszcze ponad pół roku.
Zapisy ruszą w ciągu kilku miesięcy, a ja już siedzę przy komputerze i spisuje pomysły. Tym razem Przygoda. Gdzie? Być może w „Borneo”, być może nie 🙂
Po Przygodzie – Lost. Także już w fazie planowania.

W tym miejscu dobrze by było napisać „robimy to dla Was”. Ale trochę bym skłamał 🙂 My serio kochamy OFA, robimy to też w dużej mierze dla siebie. To szkolenie to taka nagroda dla nas za cały rok szkoleniowy w Medaid.

To jak?
Widzimy się w maju?

Grzesiu i Medaid Adventure Team